Malma

Fatalne Zauroczenie (8)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

V
"Winna czy niewinna"

oh I am what I am
I'll do what I want
but I can't hide
I won't go
I won't sleep
I can't breathe
until you're resting
here with me
I won't leave
I can't hide
I cannot be
until you're resting here
I won't go
I won't sleep
I can't breathe
until you're resting
here with me
I won't leave
I can't hide
I cannot be
until you're resting
here with me

Isabel i Jessie przygotowywali się do dwu tygodniowego wyjazdu do Europy. Został im zaledwie dzień na spakowanie się i pożegnanie z przyjaciółmi, a w między czasie zrobili już to z rodzicami i szeryfem. Gdy spakowali torby poszli do "Crashdown" gdzie czekała na nich reszta paczki.

— Już gotowi do drogi? – spytała Maria gdy państwo Ramirez weszli do restauracji.

— Tak, ale ciągle myślę, że o czymś zapomniałam. – powiedziała Isabel.

— Masz suszarkę do włosów, wałki i kosmetyczkę? – spytała ponownie Maria.

— Tak... – powiedziała zdziwiona Isabel.

— Więc masz wszystko co najpotrzebniejsze. – rzekła Liz.

— Ach te dziewczyny. – powiedział Michael i po jego słowach wszyscy zaczęli się śmiać.
Siedzieli tam i rozmawiali jeszcze przez kilka godzin, aż w pewnym momencie Max powiedział:

— Porozmawiajmy poważnie. Czy mamy jechać z wami?

— Po co? – spytał zdziwiony Michael.

— Max nie przesadzaj. – powiedziała Maria.

— Możliwe, że historia się powtórzy. – rzekł Max.

— Zapomnij o tym tak jak ja. Teraz już nic nam nie przeszkodzi w szczęściu. – powiedziała Isabel.
Max już nic nie powiedział bo zdał sobie sprawę, że trochę przesadza. Było już ciemno gdy się żegnali.

— To o której wyjeżdżacie? – spytał Michael.

— Około dziewiątej. – odpowiedział Jessie.

— No to o ósmej przyjdziemy się pożegnać. – rzekła Maria.
Isabel jak i Jessie postanowili wcześnie się położyć by wstać wypoczętym. Jeszcze przez chwilę poleżeli w swych objęciach po czym zasnęli. Obudzili się rano, ubrali się, zjedli śniadanie i przyszykowali Alexa do drogi. Nagle zadzwonił dzwonek więc Isabel poszła otworzyć drzwi.

— Wejdźcie. – powiedziała do przyjaciół.
Gdy wszyscy się rozsiedli Max powiedziała do siostry i jej męża:

— Bawcie się dobrze.

— Nie jedziesz z nami? – złośliwym głosem Isabel. Miałam nadzieję, że będziesz nas pilnować.

— Wiem, wczoraj trochę niepotrzebnie spanikowałem.

— Już dobrze, dobrze. Wiem, że się troszczysz. – powiedziała Isabel.

— Przyślijcie jakąś kartkę albo list. – powiedziała Maria.

— Oni nie jadą na wakacje tylko na miesiąc miodowy. – powiedział Michael.

— Ale list mogą przysłać, nie? – rzekła Maria.

— Na pewno przyślemy list opisując w nim co porabiamy. – powiedziała Isabel.

— Musimy się pomału zacząć zbierać. – powiedział w pewnej chwili Jessie.
Przyjaciele odwieźli ich na lotnisko poczym zaczęli ich żegnać. Gdy po czułym pożegnaniu siedzieli już w samochodzie Kyle podszedł do Isabel i powiedział:

— Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.

— Dziękuję. Nim się spostrzeżesz również znajdziesz kogoś kogo będziesz kochać tak mocno jak ja. – odpowiedziała Isabel.

— Już kogoś takiego znalazłem. – powiedziała Kyle poczym para odjechała.
Europa
Isabel i Jessie w końcu dojechali na miejsce. Najpierw lecieli kilka godzin samolotem, a później taksówka zawiozła ich pod hotel.

— Jest cudowny. – powiedziała Isabel kiedy wysiadali z taksówki. Chyba mi nie powiesz, że to jeden z najdroższych hoteli w kraju?

— Nie wiem czy jeden z najdroższych, ale na pewno jeden z największych. – odpowiedział Jessie.

— Jesteś niemożliwy.
Weszli do środka, wzięli klucze z recepcji, pojechali windą na najwyższe z pięter, a gdy z niej wysiadali Jessie powiedział:

— Pozwolisz, że zawiążę ci oczy.
W takim stanie zaprowadził ją pod pokój. Trzymając na rękach Alexa, otworzył drzwi i powiedział:

— Zaczekaj tu na mnie. Najpierw położę Alexa spać.
Położył go w małym pokoiku, ale przystosowanym dla dziecka. Było łóżeczko, zabawki i wiele jeszcze ciekawych rzeczy które zainteresowałyby dziecko. Następnie poszedł po żonę, wziął ją na ręce i przeniósł przez próg. Nagle zdjął jej opaskę z oczu, a ona krzyknęła:

— Jak tu pięknie!
Rozejrzała się po pokoju. Wyglądał jak apartament. W pokoju, w którym się znajdowali była kanapa, stolik oraz wejście na taras. Isabel podbiegła tam i nie mogła się nadziwić widokiem jaki zobaczyła. Widziała cały świat w tle zachodzącego słońca jak sama stwierdziła. Gdy się obróciła by zobaczyć jakie jeszcze niespodzianki przygotował jej mąż, na ziemi zobaczyła ścieżkę prowadzącą do pokoju obok ułożoną z płatków róż. Chciała nią podążyć, ale wtedy Jessie zareagował:

— Pozwól, że zrobię to jak należy.
Wziął Isabel na ręce, a ona zawiesiła swe ręce na jego szyi i zaprowadził ją do pokoju do którego prowadziła różana ścieżka. Gdy Isabel zobaczyła co przygotował Jessie łzy szczęścia napłynęły jej do oczu. Po środku pokoju znajdowało się ogromne łoże z aksamitną pościelą i pełno płatków róż na pościeli. Cały pokój oświetlały świece rozstawione wokół łóżka, a w tle było słychać cichą, spokojną muzykę. Jessie powoli położył ją na łóżku po czym zaczął ją delikatnie muskać ustami w jej usta, potem musnął jej nosek, policzek i znowu usta. Zaczęli się namiętnie całować, aż w końcu zaczął pieścić jej szyję. Sprawnym ruchem zdjął marynarkę, krawat i koszulę, a potem zajął się za powolne rozpinanie sukienki dziewczyny. Każdą odkrytą część ciała pieścił jak najlepiej potrafił. Zaczął od ramion, a skończył na stopach, całując po drodze każdą pierś, brzuch i uda. Po chwili to ona przejęła inicjatywę i ona zaczęła pieścić jego ciało. Najpierw jedną rękę włożyła w jego bujne włosy szarpiąc je, a drugą położyła na jego torsie i zaczęła go namiętnie całować. Potem zaczęła pieścić jego tors rękami, a następnie ustami. Kochali się namiętnie, ich ciała były spocone. Jeszcze nigdy żadne z nich nie czuło tego co teraz. Dla obojga nie był to zwykły sex lecz coś niesamowitego. Pierwszy raz wyrażali swą miłość z taką namiętnością.
Obudzili się rano w swych objęciach. On obejmował ją ramieniem, a ona trzymała rękę na jego torsie. Wspólnym pocałunkiem przywitali cudownie rozpoczynający się dzień.

— Witaj kochanie. – powiedział Jessie. Jak się spało?

— Z tobą jak zawsze cudownie. – odpowiedziała uśmiechając się czule do niego. On odwzajemnił ten cudowny uśmiech, ale ta chwila nie trwała zbyt długo, gdyż z pokoju obok zaczął płakać Alex, który się właśnie obudził.

— Pójdę do niego. – powiedział Jessie.

— Nie tak prędko. Najpierw musisz zająć się mną. – rzekła i przyciągnęła go za rękę do siebie po czym namiętnie pocałowała. Teraz możesz już iść.
Jessie nachylił się nad nią ponownie i zaczęli jeszcze przez krótką chwilę namiętnie się całować.

— Jesteś jak narkotyk. – powiedział do żony po czym poszedł do synka.
Po zjedzeniu śniadania wybrali się na zwiedzanie Rzymu gdyż tam się znajdowali i tam nocowali. Na wieczór Jessie przygotował kolejną niespodziankę. Gdy weszli do swojego pokoju Isabel zauważyła, że taras jest zasłonięty zasłonami. Jessie szybko zaniósł synka do swojego pokoju i już po chwili był przy żonie.

— Zapraszam. – powiedział Jessie do Isabel wskazując ręką na taras.
Ta bardzo podekscytowana już nie mogła się doczekać kiedy zobaczy tę niespodziankę ukrytą za zasłonkami. Gdy je odsunęła ujrzała stolik, a na nim dwie świeczki, dania i wino. Weszła dalej by się dokładniej temu przyjrzeć. Patrzała z niedowierzaniem na to wszystko i na Jessiego. Usiedli przy stoliku.

— Mówiłam ci już, że cię kocham? – spytała Isabel.

— Dzisiaj czy w ogóle? Bo jeśli dzisiaj to sobie nie przypominam. – odpowiedział drażniąc się z nią.

— Będę kochać cię dziś, jutro, pojutrze i tak do końca życia. – powiedziała po czym się pocałowali.
Po kolacji położyli się na kanapie i przez całą noc leżeli w swych objęciach rozmawiając.

— Po tym co powiem pomyślisz sobie, że jestem wariatką, że lubię doszukiwać się kłopotów, ale mam wrażenie, że coś się złego wydarzy.

— Masz mylne przeczucie. Jesteśmy razem z naszym synkiem, jest cudownie i nic, ani nikt nie popsuje naszego szczęścia. Nie myśl o tym to nasz miesiąc miodowy. Zamiast się zamartwiać i szukać dziury w całym powinniśmy myśleć o przyszłości, że będziemy żyć ze sobą aż do śmierci.

— Może masz rację przepraszam. Już o tym nigdy nie wspomnę obiecuję. Powiedziawszy to położyła swą dłoń na jego policzku.
Do końca pobytu zwiedzili wiele ciekawych miejsc. Bawili się znakomicie, a w między czasie Jessie przygotowywał kolejne niespodzianki. Pewnego dnia Isabel napisała list do swoich przyjaciół tak jak obiecała, opisując w nim ogólnikowo jak się bawią. Szczegóły dotyczące kolacji czy pierwszej nocy chciała zachować jedynie dla dziewcząt. Wiedziała, że gdy wrócą będzie chciała podzielić się z kimś swoimi wrażeniami, a na pewno nie mógł to być Max, Michael czy Kyle.

Roswell
Max obudził się rano i poszedł sprawdzić czy nie dostał jakiejś poczty.

— Rachunki, rachunki, rachunki, ... , list. – mówił Max.
Odwraca kopertę i widzi nadawcę: Isabel Ramirez. Czym prędzej pobiegł do mieszkania krzycząc na cały głos:

— List od Isabel!
Jego zachowanie obudziło Michaela.

— Co się stało? Jest siódma rano, a ty wrzeszczysz jak by był koniec świata. – powiedział Michael.

— To list od Isabel! – krzyknął Max.

— To czemu tak od razu nie powiedziałeś!

— Zadzwoń po resztę, abyśmy spotkali się w "Crashdown". Zapewne są równie ciekawi jak my. – powiedział Max.
Po niespełna pół godziny wszyscy już byli.

— Podobno Isabel przysłała list. – powiedziała Maria. Na co czekasz otwieraj.
Max otworzył kopertę, rozwinął kartkę i zobaczył tekst listu. Był pewien, że to ona pisała, gdyż miała bardzo charakterystyczny styl pisania. W końcu zaczął czytać:
Kochani,
Piszę ten list w połowie naszego pobytu tutaj. Jest naprawdę cudownie. Już pierwszego dnia spotkała mnie wielka niespodzianka. Drugiego dnia zjedliśmy wspaniałą kolację na naszym tarasie w tle całych Włoch. Każdego dnia Jessie zaskakiwał mnie coraz bardziej. Nie uwierzycie, ale dopiero teraz poczułam, że jesteśmy sobie przeznaczeni i że będziemy ze sobą do końca życia. Nie chcę was zanudzać tym co czuję, więc lepiej powiem jak czuje się Jessie i Alex. Oboje czują się cudownie i są w doskonałym humorze. Przysyłam wam zdjęcie z naszego tarasu, abyście zobaczyli w części to co ja. Jak tylko przyjadę opowiem wam wszystko ze szczegółami bo teraz zabrakło by mi na to wszystko czasu. Przywiozę wam również jakieś upominki bo zapewne Maria pomyślała już o tym.
W tej chwili Maria zrobiła się czerwona, a wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili Max dalej zaczął czytać list:
Życzę wam abyście w pełni przeżyli takie chwile jak ja. Było bardzo romantycznie, namiętnie.

— Zapewne ja się nie doczekam takiego romantyzmu ze strony Michaela. – powiedziała Maria.

— Zaczekaj na powrót Isabel, a się jeszcze zdziwisz. – odpowiedział Michael.

— A co ma do tego Isabel? – zdziwiła się Maria.

— A nie nic, nic. Tak tylko mówię. Uff co za szczęście, jeszcze trochę i by się wydało, że to Isabel zawsze zajmowała się prezentami, bo ja jak zwykle kupowałem coś beznadziejnego. – pomyślał Michael.
Przylatujemy w sobotę o szesnastej więc jak byście mogli to przyjedźcie po nas na lotnisko.
Pozdrawiamy was wszystkich gorąco,
Isabel, Jessie, Alex.

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Dziś jest dzień powrotu Isabel i Jessiego. Czekali na swoich przyjaciół na lotnisku, ale ich nie było.

— Pewnie przygotowali jakąś niespodziankę na nasz powrót. – powiedział Jessie.

— Pewnie masz rację. Weźmiemy taksówkę. – odpowiedziała Isabel.
Po godzinie byli już pod "Crashdown".

— Dziwne jest siedemnasta, a już zamknięte. Wygląda na to, że się właśnie tu nas spodziewali. – powiedziała Isabel.
Weszli do środka i zapalili światło. Spodziewali się przyjaciół, okrzyków radości, ale widzą jedynie pustkę. Isabel rozejrzała się nerwowo po kafeterii gdyż czuła coś dziwnego. Nagle na ich stoliku gdzie zawsze siedzieli zobaczyła kartkę.

— To pewnie od Maxa, żebyśmy przyszli we wskazane miejsce. – powiedziała do męża.
Podniosła kartkę i zaczęła czytać:
Vilandro,
Isabel przeraziła się gdyż wiedziała, że to na pewno nie jej przyjaciele tylko obcy.
Vilandro,
Jeśli czytasz ten list to znaczy to, że jesteś w mieście. Szukałam cię. Razem ze mną jest twój brat, narzeczony i ziemscy przyjaciele. Nic im nie grozi gdyż chcę jedynie ciebie.

— O Boże! Kavar znów wrócił! Trzyma wszystkich w niewoli, muszę im pomóc. – myślała Isabel.
Jako twoja matka...

— Jak to moja matka? To nie Kavar przetrzymuje wszystkich tylko moja matka, królowa Antaru? – ponownie pomyślała.
Jako twoja matka proszę cię abyś się dobrowolnie zgłosiła w ręce straży sądowej. Odbędzie się rozprawa dotycząca twojej zdrady. Oczywiście ja wierzę, że jesteś niewinna, że to wina Kavara, ale sędzia nie jest tego pewien. Mówię ci o tym bo gdyby nie ja to przyszli by po ciebie strażnicy, wtedy zaczęłabyś walczyć i pogorszyłabyś swoją sytuację.
Czekam na ciebie na pustyni, gdzie zostały wysłane wasze inkubatory wraz z granilithem.
Twoja matka.

— Czyli nadszedł ten dzień zapłacenia za moją zdradę. – pomyślała Isabel. Wszyscy wierzą w moją niewinność nawet moja matka, ale wygląda na to, że ich zdanie się nie liczy. Ale co powiedzieć Jessiemu? Nie mogę mu powiedzieć o rozprawie bo nie wiadomo jaki będzie wynik. Jeśli skarzą mnie nie chcę widzieć jego oczu, wyrazu twarzy. Nie chcę by on jak i Alex ostatnie co pamiętali to mnie jako zdrajczynię. Wolę aby myśleli, że zginęłam w walce broniąc swych przyjaciół i brata. Powiem mu, że grozi im wszystkim niebezpieczeństwo, a on musi się ukryć razem z synem.

— Isabel co jest napisane w tym liście? – spytał przestraszony Jessie.

— Złapali wszystkich. Więzią ich na pustyni. Muszę jechać i ich uratować.

— Ale sama nie dasz rady.

— Muszę spróbować, nie mam wyjścia. Zawiozę cię do jakiegoś motelu i tam się ukryjesz razem z Alexem.
Czym prędzej wsiedli do samochodu Maria, który stał przed kafeterią i pojechali za miasto. Zatrzymali się w pobliżu miasta przy jakimś motelu.

— Jessie zostaniesz tu. Nie wychodź i nie wpuszczaj nikogo. Jak będzie po wszystkim przyjadę po ciebie. Dbaj o siebie i Alexa. Kocham cię.

— Ja ciebie też kocham. – po tych słowach pocałowali się poczym Isabel odjechała.
W czasie jazdy myślała nad tym co z nią będzie, co będzie z Jessiem i Alexem. Przez większość życia żyła spokojnie nie wiedząc nic o przeszłości, a w niedługim czasie po tym jak pojawiła się Tess dowiedziała się, że zdradziła swój naród i brata dla swojego największego wroga – Kavara. Od momentu gdy się dowiedziała kim jest naprawdę dręczą ją wyrzuty sumienia. Za każdym razem obwiniała się za ich śmierć, .a teraz stanie przed sądem i zostanie skazana. Widziała swój obraz jak siedzi i czeka na wyrok. Widziała twarze swoich bliskich kiedy dowiadują się, że jednak to ona ich zdradziła bez udziału Kavara.
Dojechała na pustynię. Nie widzi nikogo, ale słyszy krzyki przypominające głos Maxa. Biegnie w ich stronę, ale nagle spostrzega w oddali swoich przyjaciół, brata i kilku mężczyzn. Słyszała teraz dokładniej co krzyczał Max.

— Nie wiem gdzie ona jest!

— Mów! Zaraz będzie tu królowa i jeśli dowie się, że nie ma tu jej córki, któreś z was może zginąć. – powiedział jeden z mężczyzn.

— Nigdy jej nie znajdziecie! Jest bezpieczna i taka pozostanie! – krzyczał Michael.
Jeden z mężczyzn już wyciągnął rękę by zranić Michaela za nieposłuszność, ale wtedy za skał wyszła Isabel i to ona pierwsza go zaatakowała. Podbiegła szybko do przyjaciół by ich uwolnić, ale wtedy słyszy ich krzyki:

— Isabel uważaj!
Isabel powinna leżeć ranna na ziemi, ale coś powstrzymało atak. Obejrzała się i zobaczyła piękną kobietę. Zauważyła, że wszyscy mężczyźni ukłonili się w jej stronę. Wtedy zrozumiała, to jest ich matka, jej i Maxa, to jest królowa Antaru.

— Vilandro, moja kochana Vilandro. – powiedziała kobieta.

— Matko o co tu chodzi? Dlaczego teraz po tych wszystkich latach chcą zdecydować czy Isabel rzeczywiście zdradziła? – spytał zdenerwowany i zaskoczony Max.

— Wcześniej byliście za młodzi, a poza tym o niczym nie wiedzieliście. Teraz nadeszła odpowiednia pora na rozprawę. Jesteście dorośli i możecie odpowiadać za swoje czyny.

— Jakie czyny? Przecież moja siostra jest niewinna! – krzyczał Max.

— Przykro mi to mówić, ale sędzia chce ją ukarać pokazując w ten sposób, że zdrada czy jakakolwiek inna zbrodnia niesie za sobą konsekwencje.

— Czy wyrok jest już podjęty? – spytał zdenerwowany Michael.

— Jeszcze nie. Rozprawa będzie odbywać się podobnie do tej na ziemi.

— Czyli Isabel potrzebuje adwokata? – spytała przestraszona Maria.

— Tak i dostanie najlepszego obrońcę z Antaru.

— A jeśli my znamy kogoś takiego? Dobrego adwokata i który za wszelką cenę będzie chciał obronić Isabel? – spytał Max.

— Zan wiesz, że nie może się nikt dowiedzieć, że jesteście z innej planety. Wystarczy, że wiedzą ci nastolatkowie.

— Matko on już wie. On jest naszą rodziną bo ...

— Zamknij się! – krzyknęła Isabel. Nie pozwolę ci go w to wplątywać. Nie może dowiedzieć się, że jestem tu z powodu zdrady.

— Isabel zrozum. To dla ciebie najlepsze wyjście. Odda za ciebie życie, a tym bardziej odda życie w sądzie. – powiedział Michael.

— O kim wy mówicie? – spytała królowa.

— O Jessiem mężu Isabel. – odpowiedział Max.

— Jak to mężu? Rath pozwalasz jej na to?

— Matko my nie żyjemy według przeznaczenia. Każdy z nas kocha człowieka. Gdy Tess powiadomiła nas o nim byliśmy zdruzgotani. Chcieliśmy wrócić do domu bo szukaliśmy go przez całe życie, ale nie było możliwe byśmy spełnili przeznaczenie. Od dziecka, od momentu wydostania się z inkubatorów ja, Isabel i Michael traktujemy się jak rodzeństwo. Żadne z nas nie pamiętało co wydarzyło się wtedy na Antarze i jak żyliśmy.

— O tym porozmawiamy później. Kto to jest ten człowiek? – rzekła królowa.

— To mój mąż, mamy wspólnie synka i kochamy się. – powiedziała ze smutkiem w głosie Isabel.

— Jeśli jesteście pewni, że poleci z nami to wezwijcie go. – powiedziała królowa.

— Nie to niemożliwe! – krzyknęła Isabel. Jeśli zostanę skazana nie chcę by była to ostatnia rzecz jaką u mnie zapamięta. Jeśli zniknę z jego życia to nie chcę jako zdrajczyni lecz jako jego żona, która poświęciła swe życie dla uratowania brata.

— Vilandro rób jak chcesz, ale musimy lecieć.

— Matko daj nam dwadzieścia cztery godziny na pożegnanie się.

— Nie lecicie z nami? – spytała zdziwiona kobieta.

— Możemy lecieć, ja i Michael? – spytał Max.

— Oczywiście, że tak. Jeśli chcemy by Vilandra została wypuszczona to potrzeba jest jak najwięcej świadków mówiących o jej niewinności.

— A my? – spytał przerażony Kyle.

— Jeśli jesteście pewni, że tego chcecie to nie widzę przeszkód. Macie dobę, ale jeśli nie przyjdziesz to zacznie szukać cię wojsko i wtedy pogorszysz swą sytuację. – powiedziała do Isabel.
Po chwili widzieli jak odlatują trzy statki. Stali w milczeniu, ale Max wiedział, że musi pomóc siostrze.

— Słuchajcie. Dzielimy się na grupy. Kyle ty pójdziesz po swojego ojca i spróbujesz go przekonać żeby z nami poleciał. Jeśli się nie zgodzi to niech i tak przyjdzie. Ja pojadę do rodziców i porozmawiam z nimi o tym wszystkim. A wy jedzcie z Isabel po Jessiego i przekonajcie go, że jest nam potrzebny, że jest potrzebny Isabel. Wszyscy spotkamy się u naszych rodziców za trzy godziny.
Każdy z nich pojechał w swoją stronę by wypełnić misję. Po chwili Kyle był już w domu gdzie siedział jego ojciec. Wpadł do mieszkania niczym huragan i od progu zaczął krzyczeć:

— Tato gdzie jesteś!

— Tu jestem co tak wrzeszczysz, stało się coś?

— Isabel ma wielkie kłopoty i musimy jej pomóc.

— Dobrze, ale powiedz o co chodzi?

— Przyleciała królowa Antaru, ich matka i chce zabrać Isabel na rozprawę sądową. Jest oskarżona o zdradę. Pamiętasz jak mówiła, że zdradziła Maxa dla Kavara. Teraz chcą ją o to oskarżyć.

— Ale co mogę zrobić?

— Ja, Max, Michael, Maria i Liz lecimy tam by świadczyć o jej niewinności. Czy polecisz z nami?

— Na ich planetę? Czy to nie jest niebezpieczne?

— Nie. Będą z nami Max i Michael, a poza tym będzie chronić nas sama królowa.

— Jeśli ty lecisz to ja też.

— Cieszę się, że tak mówisz. Teraz chodźmy do Evansów bo tam mamy się wszyscy spotkać.


C.D.N.
PS. Proszę piszcie komentarze!

Poprzednia część Wersja do druku Następna część