Wściekła kura z Wrocka

Powiew Mocy (2)

Poprzednia część Wersja do druku

—Zero gustu... Mruknęła gdy doszli pod same drzwi. Mogła się założyć, że to Tess wybrała tę ohydną wycieraczkę; zieloną z seledynowym "welcome!" i wielkimi, ohydnymi, różowymi serduszkami.

—Jaka gościnność mruknął Sax przyglądając się napisowi. Po drodze opowiedział jej swój plan- niewykonalny, ale jednak. "użyjesz swoich nowych zdolności" powiedział "Jakich zdolności?" "Na czas misji każdy z wiernych poddanych ojca oddał Ci jedną ze swoich nadprzyrodzonych mocy" wyjaśnił. Wierni poddani ojca... Wierni poddani Maxa... Jakie to dziwne... Max jako wielki król... Powiedziała o tym Sax'owi. Roześmiał się tylko, a Liz zdawało się przez chwilę, że to nie Sax się śmieje tylko Max. Wtedy zamilkli. Właśnie doszli do ich domu. Liz pochłonięta oględzinami tej "cudownej" wycieraczki, dopiero teraz podniosła wzrok. Sax, który cały czas ją obserwował podążył za jej wzrokiem.

—Max i Tess Evans-odczytał na głos. Liz poczuła nagły uścisk w gardle. Tess Evans... Zdzira jedna.

—Nie martw się, pocieszył ją syn Maxa, Elizabeth Evans i tak brzmi ładniej...

—E.T., usłyszał w odpowiedzi

—Co? Zdziwił się Sax

—E.T. to taki kosmita...

—Ale tak podpisuje się moja matka, dociekał tamten

—No, wiem, ale E.T. był dobry... Nie skończyła. On udał. Że nie słyszy. Przecież to był tylko jej syn. Tess i Maxa...

—Ok. Zaczynamy? Spytała zmieszana.

—Pomyśl chociaż raz, odpowiedział, szczyt wszystkiego, ale kurde co on sobie wyobraża? Syn Maxa, nie Maxa, ale niech sobie nie pozwala!

—Co ty... zaczęła oburzona

—Nie zrozum mnie źle, odparł pospiesznie, chodzi tylko o to, że ty nawet nie wiesz czy ONA jest w domu. Wyczuj ją, polecił. Poddała się temu. Z wahaniem. Szczerze wątpiła czy jej się uda. Cudów nie ma. Nie jest kosmitką. Nagle poczuła zapach jej słodkich perfum. Zielone BU. Była pewna, że jest tam też Max. Zakomunikowała to Sax'owi.

—Zadzwoń do niego, powiedział, za godzinę spotkamy się w CrashDown Cafe


Poprzednia część Wersja do druku