Unknown

Shellow (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Maria i Michael rozmawiali razem w kuchni, Isabel i Alex przy barze, a Max i Liz przy stoliku w rogu. W końcu już jeden dzień do Nowego Roku, a wszyscy chcą kogoś zaprosić.

— Liz, chciałem cię o coś zapytać... – zaczął Max

— Tak?

— Masz jakieś plany na Sylwestra?

— Nie.

— Może pójdziemy na to przyjęcie u Kyle’a?

— Jasne, z tobą wszędzie.

— Wiem Isabel, że nie zechcesz pójść ze mną na to przyjęcie u Kyle’a, ale i tak... – rozmawiał Alex z Isabel.

— Jak to nie? Bardzo chętnie się z tobą przejdę!

— Tak? To fajnie!

Tymczasem Michael rozmawiał też z Marią.

— Widzisz Maria, wszyscy idą na Sylwestra do Kyle’a, więc pomyślałem, że możemy my też...

— No pewnie!

— Przyjdę po ciebie o siódmej.

— Dobrze

Po zamknięciu Crashdown Cafe Liz rozmawiała z Marią. Obie wyglądały na bardzo szczęśliwe. I obydwie były szczęśliwe z tego samego powodu.

— Liz, Michael zaproponował mi pójście jutro do Kyle’a!

— To świetnie, mi Max też.

— Spotkamy się tam prawda?

— Jasne



Liz schodziła na dół, gdy Max zadzwonił do jej drzwi. Miał czarną marynarkę, spodnie na kant i świecące buty. Urzekł go ubiór Liz, dzisiaj wydawała mu się piękniejsza niż kiedykolwiek.

— Jedziemy? – zapytał

— Oczywiście – odpowiedziała Liz

Gdy już dojechali bez problemu zauważyli Michaela i Marię. Nie było nigdzie jednak Alex’a i Isabel.

— Nie widzieliście Isabel? – spytał Max

— Nie...

Czwórka weszła na przyjęcie. Było tam dużo znanych gości, jak i tych, których w ogóle nie znali. Wszyscy chłopcy byli z dziewczynami.

Impreza trwała już dobre 4 godz. Zostało 30 minut do nowego roku, wszyscy już się przygotowali. Jeden z gości, Greg Morron chciał ściągnąć butelkę, która przypadkiem spadła mu na głowę. Cały zakrwawiony upadł na ziemię. Wszyscy zaraz się zebrali. Podbiegł, jakiś nieznany gość, pogładził go ręką po głowie i.... rana zniknęła!



Przyjaciele siedzieli w kawiarni i rozmawiali o wczorajszym zdarzeniu.

Wszyscy byli niesamowicie zdziwieni. Na szczescie cała szkoła myślała, że to było zwykłe przedstawienie na cześć Nowego Roku.

— Czyli jest nas czterech? – spytała Isabel

— Tak – odpowiedział Michael

— Co on tu może robić?

— Najlepiej go poszukajmy.

Cała trójka udała się najpierw do Kyle'a.

— Cześć, Kyle – zaczął Max

— Cześć, co was do mnie sprowadza?

— Kyle, jak się nazywał ten gość, który odprawił te przedstawienie? No wiesz, ten co niby go uzdrowił.

— Aha, fajny gościu nie? Nazywa się John Hustcooler. A co?

— A znasz może jego adres lub telefon?

— Znam telefon. 235464232.

— Dzięki, narazie!

Wsiedli do jeep'a Max'a i pojechali do Michaela. Wszyscy przyjaciele weszli do mieszkania. Max od razu chwycił za słuchawkę. Wykręcił numer do John'a i usłyszał "Nie ma takiego numeru". Spróbował jeszce raz, a po chwili wykręcił numer Informacji.

— Informacje słucham?

— Dzień dobry, chciałbym się dowiedzieć adres John'a Hustcooler'a.

— Proszę chwileczkę poczekać... W Roswell nie mieszka osoba o takim nazwisku.

— Aha, dziękuję bardzo...

Zdziwienie opanowało pokój.

— I co teraz? – Spytala Isabel.

— Jakieś pomysły? – Dorzucił Michael.

— A może szeryf Valenti... – Zaczął Max.

— Nie możemy! – Przerwał mu Michael.

— On i tak już o wszystkim wie.

— I co powiemy, szeryfie śledzi nas ufoludek? – Spytał ironicznie Michael.

— Michael musimy mu zaufać. Tylko on nas może uratować.

Liz podawała właśnie gościom hot-dogi gdy do kawiarni weszli Max, jego siostra i Michael. Liz podeszła do nich.

— Znaleźliście go?

— Nikt taki nie mieszka w Roswell. – Powiedzieł Max.

— I co teraz zamierzacie zrobić?

— Jedziemy do Valentiego. – Wtrącił się Michael.

— Jak to? – Zdziwil się Max

— Przemyślałem sprawę.

Liz popatrzała troskliwie na Maxa. Pocałował ją i wyszli z kawiarni. Liz stała w środku patrząc przez szybę jak odjeżdzają. Po chwili dojechali na miejsce. Weszli na posterunek. Chcieli wejść do gabinetu szeryfa, gdy nagle zatrzymał ich nowy, nieznany posterunkowy.

— Hej, młodzi ludzie, dokąd to?

— My do szeryfa.

— Szeryfa nie ma.

— A gdzie jest, jeśli można wiedzieć.

— Dostał pilne wezwanie do kwatery FBI.

— Jak to?

Na twarzy nastolatków zmalował się niepokój.



Poprzednia część Wersja do druku Następna część