Lizzy_Evans

W¶ród nas wielu wrogów (1)

Wersja do druku Następna czę¶ć

Jak zwykle wszyscy siedzieli w Crashdown. Od kiedy Tess zwiała na Antar z dzieckiem Maxa wszystko się zmieniło. Liz była z Maxem, Maria z Michaelem, a Kyle nie miał nikogo. Może i byłoby wszystko dobrze gdyby nie te sny, które dręczyły Kyle i… Liz!
Jak już mówiłam wszyscy byli zgromadzeni w Crashdown na tak zwanym ''zebraniu ludu''.
Zebrali się aby omówić co się dzieje z Kyle'm i Liz.

— Opowiedzcie nam co wam się ¶ni. Czy to s± koszmary, wizje??- rzekł zdziwiony Max

— Ja mam obraz przyszło¶ci…- zaczęła nie spokojnie Liz. Widać było w jej oczach łzy.- Ja.. ja … już nie mogę… to okropne!- podszedł do niej Max, próbuj±c przytulić. Nic z tego- Zostaw mnie! Nie macie pojęcia przez co przechodzę! Nie wiecie jak mnie boli.. kiedy widzę w swoich wizjach was wszystkich umieraj±cych a ja nie mogę nic zrobić! Nie wiecie…- na dobre rozpłakała się. Podeszła do niej Maria i przytuliła

— Wszystko będzie dobrze moja kochana…zobaczysz..
Wszyscy dziwili się dziwnym wybuchem Liz. Zawsze spokojna, opanowana Liz nagle nie wytrzymała i nerwy jej pu¶ciły. Było w tym co¶ dziwnego.

— Liz, choć na górę. Tam spokojnie porozmawiamy.- rzekła Maria.

— Dob…dobrze- odrzekła podenerwowana Liz.
Reszta zaczęła konsultacje.

— Co się mogło stać? Liz zawsze była opanowana a teraz co¶ takiego…- powiedział zszokowany Max.

— Maxwell nie wiem co jest ale co¶ nie tak …

— Isabel umiesz włamywać się do snów spróbowałaby¶ sprawdzić to z Liz?- powiedział Max i spojrzał na ni± spojrzeniem niewinnego, zakochanego, młodego człowieka.

— No dobrze… zrobię to.- odpowiedziała Isabel lekko zdziwiona własn± odpowiedzi±.
Około godziny 21 z pokoju Liz wyszła Maria. Wszyscy momentalnie odwrócili głowy.

— I co misiaczku? Co jest z Liz? Czy ¶pi?- spytał Michael wyprzedzaj±c cała resztę.

— Tak ¶pi…nie dobrze z ni±. Macie jaki¶ plan?- spytała Maria. Na jej twarzy było widać, że płakała, ale Michaela nie spytał jej o nic tylko wzi±ł i przytulił.

— A więc trzeba zacz±ć nasz± operacje. Plan nr A. A więc Isabel si±dĽ wygodnie i zaczynaj.- powiedział Kyle. Odezwał się pierwszy raz od czasu wybuchu Liz.

— Oki. Dajcie mi czas- powiedziała Isabel. Cała reszta czekała. Każdy miał swoje własne przypuszczenia. Ale teraz mogli tylko czekać. Czekać na to co przyniesie im dzisiejsza noc… I czy nie zaważy to na ich dalszym życiu… Czy powinni się obawiać?- my¶lał zdesperowany Maxwell. Je¶li co¶ jej się stanie nie przeżyje tego…

Wersja do druku Następna czę¶ć