gosiek

Rządni Krwi (3)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

***

Liz szła ciemną uliczką, tą samą którą widziała, minęła tabliczkę "Zakład pogrzebowy u Roya" i ujrzała stare drewniane drzwi. Bała się, ale musiała to zrobić, dla siebie dla tego aby się dowiedzieć kim tak naprawdę jest.
Zapukała trzy razy, pod jej palcami kruszyło się drewno. Usłyszała zgrzyt zamka i drzwi się uchyliły.

— Hasło...- powiedział ktoś dziwnym głosem

— ...

— Hasło...podaj Hasło

— ...cholera

— Hasło!!!

— Lenno!! – odpowiedziała

— Proszę... – otworzył szeroko i wpuścił ją do środka
Ten facet wyglądał dziwnie, był takie malutki szczurzowaty, a jego głos przypominał głos jakiegoś największego ochroniarza.
Z daleka czuć było zapach śmierci. Nie już się nie bała, czuła się trochę spokojniej, ale wiedziała, że najgorsze jeszcze przed nią.
Weszła do pomieszczenia przypominającego pub, nie to był pub. Specjalny dla wampirów, dla takich jak tamten chłopak. Lecz skąd ona wiedziała, że on jest wampirem, może to nie on zabił tamtych troje, może to był ktoś inny. W duszy jednak czuła, że on ma coś z tym wspólnego.
Stanęła przy barze, od razu zauważył ją kelner. Spytał:

— Co podać? – wyszczerzył kły

— ...Nie dziękuje – odpowiedziała ze strachem

— Czekasz na dawców?? – spytała kobieta podchodząc do niej i siadając obok
Musiała coś wymyślić, nie mogli poznać, że nie jest jedną z nich:

— Tak...wole świeżą krew

— Zaraz przyjdą...Lenno również – odezwała się ponownie kobieta

— Lenno...chcę już go zobaczyć – odpowiedziała Liz

— Nie widziałaś go?? – zdziwiła się wampirzyca

— Nie....nie...w naszej wiosce nie bywał – zaśmiała się ratując się – idę się odświeżyć, gdzie jest łazienka

— Korytarzem w prawo i na lewo, tylko nie wejdź w te drzwi po prawo, tam jest narada najwyższych – wytłumaczyła kobieta

— Spoko – Liz zmyła się z pola ich widzenia i pośpieszyła w stronę łazienki.
Przeszła przez szeroki korytarz i doszła do wskazanych drzwi. Dokładnie po lewo widniał napis "Toaleta", jednak ją zaciekawiło to co się działo na prawo, tam gdzie rzekomo była jakaś narada.
Drzwi były lekko uchylone, ktoś zapomniał je domknąć. Zajrzała tam i ujrzała sześć osób, trzy odwrócone tyłem, a trzy patrzyły na nie. Jeden z mężczyzn siedział na wielkim krześle, obok niego była kobieta i drugi mężczyzna. Zdawało się, że jest jakimś władcą. Miał on dziwną, straszna twarz. Kobieta była wiekowa, miała kilka zmarszczek i długą sukienkę. Brązowe włosy i zielone oczy. Drugi mężczyzna był prawdopodobnie jakimś doradcą, równie dziwna twarz i okulary na nosie.
Pozostałe trzy postacie były dla mniej tajemnicą, jednak modliła się aby nikt jej nie zauważył.

— A więc wróciliście – powiedział mężczyzna na "tronie"

— Tak, Lenno, musimy odnaleźć ostatniego potomka dobrych wampirów – odpowiedział jeden ze stojących tyłem

— A więc to jest Lenno...blee...- szepnęła do siebie Liz

— Posililiście się wczoraj?? – ciągnął władca

— Tak panie, byliśmy w lunaparku...było tam dużo dawców, wygraliśmy trzech najlepszych- odpowiedział drugi chłopak stojący tyłem

— A ty Vilandro, jak się tu bawisz – spytał Lenno jedynej dziewczyny w tamtej trójce

— Tak... – odpowiedziała smutno, lekko odwróciła się w stronę Liz, poznała ją, ona tez była wczoraj na imprezie

— Proszę, panie, pozostaw jej te kilka chwil spokoju, ona jest ostatnio bardzo zmęczona, prawie złapał ją łupin – ratował ją blond włosy chłopak

— Łupin, wróg...nie dadzą nam spokoju – mężczyzna obok Lenno odezwał się

— Cicho bądź Lupus, mamy ważną rzecz do omówienia

— Wypacz!! – mężczyzna ukłonił się i cofnął do tyłu

— A więc w czym mamy wam pomóc?? – pytania Lenno nie miały końca

— Musimy zniszczyć ostatniego potomka dobrych wampirów, oni nam wszystko popsują

— Zan...wiesz, że trudno to zrobić

— Wiem, Rath i Ja mamy plan, choć nie wiemy jakiej jest płci i jak wygląda, potrzebujemy jedynie wsparcia

— Ostatni potomek rodu dobrych wampirów musi zginąć – dodał głośno drugi chłopak


~*BŁYSK*~
Dźwięk dzwoneczków, jakieś niezrozumiałe pieśni, ściana a na niej wyrzeźbione drzewo, świecąca kulka trzymana w ręku dziewczynki, to była ona – Liz
~*BŁYSK*~

Liz straciła równowagę i potknęła się, uderzyła głową w drzwi które skrzypnęły.

— Intruz – krzyknął Lenno, a wszyscy rzucili się do drzwi
Liz zdołała zauważyć tylko twarz jednego z chłopaków, to był on, a więc to on jest Zan. Rzuciła się do ucieczki, wybiegła z pomieszczenia i przemykała się przez uliczkę. Nagle jej drogę zastawił ktoś. To on, to Zan. Cofnęła się panicznie do tyłu.

— Czego chcesz?? – spytał

— ...

— Pytałem czego chcesz?

— Dowiedzieć się kim jesteś? – odpowiedziała

— To nie musisz zaraz umrzesz – przysunął się do niej i odgarnął szybkim ruchem włosy z szyli

— Dawaj, zrób to ! – powiedziała wściekle, w ogóle się nie bała – Zrób to jeżeli jesteś prawdziwym wampirem!

— Zwiewaj stąd!! – wykrzyknął odpychając ją – Idź i zostaw nas w spokoju!! – dodał skacząc do góry i znikając
Liz stała zszokowana przez chwilę w miejscu. Czemu jej nic nie zrobił?


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część